Był piękny wrześniowy dzień u schyłku lata. Słońce przyjemnie grzało. Mogłam wylegiwać się w łóżku. Nikt nie kazał mi wstawać. W samo południe leżąc w cieplutkiej pościeli, mogłam rozkoszować się szczęściem, które kilkanaście godzin wcześniej sprowadziłam na świat.
Mogłam.
Zamiast tego zalewała mnie fala łez. Trzymałam w ramionach mojego maleńkiego synka i czułam, że zapadam się w sobie. Byłam sama. Szpitalne okna wyposażone jedynie w funkcję uchylną nie dawały nadziei na dopływ świeżego powietrza, co utrudniało wyregulowanie emocji oddechem. Potrzebowałam utulenia. Potrzebowałam schować się w przyjaznych ramionach i usłyszeć, że mogę wypłakać wszystkie emocje, które się we mnie przelewały.
Nie było nikogo. Nikt nie trzymał mnie za rękę. Byłam sama z maleńkim synkiem w ramionach. Bałam się. Nie wiedziałam czego. Ciało wiedziało. Ono tak. Głowa nie miała pojęcia.
Wróciłam do domu, by wraz z synkiem uczyć się naszej nowej wspólnej rzeczywistości. Każdy dzień wypełnialiśmy po brzegi miłością i szło nam całkiem dobrze do momentu, aż w pewną zimową noc pojawił się ON. Wdarł się między nas. Czułam, jak chwyta mnie za serce. Potrząsa nim i zmusza mnie do płytkiego, szybkiego oddechu. Wkradł się jak złodziej w środku nocy, by okraść mnie ze spokoju. Paraliżował mnie.
LĘK!
Przyzwyczaiłam się, że przychodzi nieproszony i nigdy wizyty swej nie zapowiada. Czekałam i to mnie jeszcze bardziej nakręcało. Aż pewnego dnia powiedziałam dość. Nie zapraszałam go. Nie bardzo jednak wiedziałam, jak się go pozbyć.
I wtedy moje wołanie usłyszała Ajurweda.
Znasz to powiedzenie – kiedy uczeń jest gotowy, pojawia się mistrz? Mój się pojawił i został ze mną do dziś.
Ajurweda pomogła mi wyjść ze stanu nierównowagi. Nasze drogi nie rozeszły się, jednak kiedy „sprawa została załatwiona”. Wręcz przeciwnie. Zacieśniłyśmy więzi. Idziemy sobie pod rączkę, niespiesznie poznając się nawzajem.
Ajurweda nie naciska, nie beszta mnie, nie każe się tłumaczyć.
Podpowiada, co robić, gdy jest źle.
Uczy podejmowania korzystnych dla mnie działań.
Wspiera.
Daje czas na zmiany.
Ma ponad 5 tys. lat. Jest mądra. Warto jej słuchać.
Wiem.
Codziennie się o tym przekonuję. A Ty możesz razem ze mną.
Chcesz? Możemy sobie w trójkę pospacerować pod rączkę, niespiesznie poznając się nawzajem – Ja, Ty i Ajurweda. Co Ty na to? Możesz dołączyć, kiedy chcesz.
Na tym blogu pokażę Ci, jak Ajurweda wspiera mnie na co dzień.